piątek, 12 grudnia 2014

ZMIANY ZMIAMY ZMIANY ZMIANY !!!

Hej kochani,
Dzisiaj przychodzę do was z nietypowym postem. Zmieny się ulr tej bloga. Więc wszystkie posty znajdziecie teraz na :  http://i-gonna-love-ya.blogspot.com/ 
Oczywiście zajdą wszelki zmiany na nowym blogu. Większość rozdziałów będzie przerobiona i napisana od nowa oraz będzie troszeczkę inna tematyka bloga. 
Nadal głównymi bohaterami opowiadania będą Justin Bieber oraz Vanessa Hudgens :) 
Ten blog nie zniknie przez dłuższy czas :) 
Zapraszam na nowego bloga. Pierwszy post pojawi się jakoś przed świętami, a kolejne na 50% podczas przerwy świątecznej, aczkolwiek będę chciała się wyrobić z notkami w taki sposób, aby w nich również wystąpiła atmosfera świąteczna. Więc na pewno jakoś wytrwam :) 
WIĘC ZAPRASZAM LINK  :) 
PROSZĘ O KOMENTARZE :) - Nina :)
 

niedziela, 12 października 2014

Rozdział 9.

 uwaga : 
Zmienia się imię przyjaciółki Chanel będzie mieć teraz na imię Madison ; Bruce ----> teraz jest Ashtonem, więc proszę nie zastanawiać się czemu w pierwszych rozdziałach są 1 wersje imion po prostu stwierdziłam, że zmienia imiona bardziej pasują do postaci :)


JUSTIN POV*
Lało jak cholera. A z domu Chanel do mojego auta, była dosyć długa droga. Musiałam zaparkować gdzieś dalej. Było zimno, a ja miałem na wierzchu tylko bluzę. Genialny jesteś Justin! Wiem. Przebiegłem przez jezdnie i otworzyłem drzwi od mojego auta. W końcu do niego dotarłem. Wyciągnąłem telefon z kieszeni. Spojrzałem na wyświetlacz.
*5 nieodebranych połączeń od: Rayan*
*10 nieodebranych połączeń od:Ashton*
Aż tak dawno nie patrzyłem w telefon. Wybrałem numer do Nick'a wiedziałem, że z nim będę mógł w spokoju pogadać. Przyłożyłem telefon do ucha.Moje palce pukały o kierownicę, a w słuchawce nic. Nadal ten irytujący dźwięk.
-Kurwa gdzie ty jesteś! Ashton cię zajebie. - mówił szeptem, ale jednak trochę głośniej.
-Zaraz będę.Jak bardzo jest wkurwiony? - włączyłem silnik samochodu i wyjechałem na drogę.
-Stary jeszcze nigdy nie widziałam, aż tak wkurwionego Ashtona . Powywracał salon do góry nogami. I wybił szybę w drzwiach na patio. Więc ten ... Jest wkurwiony tak bardzo, że chyba cię zabije jak tu nie będziesz za pięć minut . - mogłem wyobrazić sobie uśmiech Nicka. Poprawiłem się na siedzeniu.
-Kurwa zaraz będę . - rozłączyłem się. Prędkość mojego samochodu była coraz większa. Byle psów gdzieś nie było. Tego mi tu jeszcze brakowało. Skręciłem w potrzebną drogę.
-No w cholere!- jakiś wypadek. Jak na szczęście prawda. Czujecie ten sarkazm. Wycofałem auto i pojechałem na około. Po 10 minutach byłem pod domem. Już po mnie. Otworzyłem drzwi i od razu w progu stał Ashton z założonymi rękami na piersi.
-Witam pana Biebera może kawki ? Hymmm? A może kupić ci zegarek! - ryknął na mnie. - Człowieku mieliśmy być o 18 u Dylana, a ty co odpierdalasz ? - spojrzał na mnie i wywrócił oczami . - No jasne pan Bieber nic nie musi. - wyrzucił ręce i poszedł do salonu jeśli można było nazwać to salonem. Kanapa była wywrócona w taki sposób, że nie można było stwierdzić jak wyglądała wcześniej. Krzesła były porozrzucane po całym pomieszczeniu. A w szklanych drzwiach na patio była gigantyczna dziura. Potarłem kark i spojrzałem na Asha.
-Stare okey zawaliłem po całości masz prawo być wkurwiony. I nie winie cię za rozpierdolenie salonu. Ale do 18 mamy jeszcze pół godziny, więc jeśli mi dasz prowadzić będziemy tam za jakieś 15 minut. - próbowałem mówić jak najbardziej przekonywająco.Ash obejrzał mnie od góry do dołu, stanął na przeciwko mnie.
-Obyś miał kurwa racje, bo jak nie to ci nogi z dupy powyrywam. - ryknął na mnie spojrzał na chłopaków - A wy co tak stoicie zbierać dupska. No już. - machnął ręką. Zabraliśmy potrzebne rzeczy i wyszliśmy z domu. Usiadłem na kierownicą. Droga do bazy Dylana była dosyć długa.
-Wyłączcie telefony nie chce, żeby komuś przypadkiem zadzwonił. -Spojrzał na mnie. Przerzuciłem teatralnie oczami. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i zrobiłem tak jak kazał.Wysiedliśmy auta. Ogólnie nie wiem co tu robimy. Ashton powiedział nam tylko tyle, że jest to coś bardzo ważnego. Mogę się tylko wymyślać o co chodzi.
-Wy tu zostańcie.- wszyscy byliśmy zmieszani i nie wiedzieliśmy o co chodzi. Zawsze takie sprawy załatwialiśmy razem, całą ekipą. Podbiegłem do Ashtona i zagrodziłem mu drogę.
-Jak mamy kurwa zostać? Pojebało cię -wyrzuciłem ręce w powietrzu. Ashton teatralnie przewrócił oczami. Ogólnie był bardzo uparty i jeśli chciał coś zrobić sam to musiało to być po jego myśli.
-Justin nie jestem małym dzieckiem. Mam już 35 lat umiem sobie poradzić z takimi sprawami, więc się nie mart. Zapal sobie papierosa czy cokolwiek innego. - poklepał mnie po ramieniu i wszedł do jego domu. Wyciągnąłem papierosa z opakowania i włożyłem do ust, zapaliłem go zapalniczką. Dym przeszywał moje puca. Uwielbiam ten stan.

***

Czas ciągle mijał i mijał, a po Ashtonie ani śladu. To robiło się coraz bardziej wkurwiające. Wiesz, że chcesz tam wejść i sprawdzić co się dzieje, ale twój umysł ci nie pozwala. To uczucie jest rozpierdalające od środka. Chodziłem w tą i wewte, i czułem się jak osoba chora psychicznie. Kurwa nie już wyjdzie niech da nam znać, że z nim wszystko dobrze, że nie jest rany czy cokolwiek.
-Kurwa coś jest nie tak. - stanąłem w miejscu patrząc na drzwi od rezydencji. Rayan i Wiz pokręcili głowami w zrozumieniu.
-Justin spokojnie, a jeśli to jakiś ważny interes i potrzeba na niego czasu? Uspokój się będzie dobrze. - pocieszał mnie Nick. Może ma racje może za bardzo panikuje. Eh. Może. 
Stałem przy aucie paląc kolejnego papierosa, był to chyba już 15, ale to nic. Wtedy otworzyły się drzwi i wyszedł z nim Ashton i Dylan, żegnali się uściskiem ręki.
-A ty się kurwa martwiłeś. - powiedział z kpiną w głosie Austin. Stanąłem przed nim i zmierzyłem go wzrokiem.
-Wyprowadził ci ktoś, kiedyś zęby na spacer? Bo jeśli nie to mogę być pierwszą osobą, która to zrobi. - uśmiechnąłem się teatralnie i poczochrałem mu włosy. Wszyscy się zaśmialiśmy. Wtedy odszedł do nas Bruce.
-No chłopaki załatwione. - klasnął dłońmi. Wszyscy ciekawiliśmy się o co chodzi.
-Czyli co? - w końcu zapytałem. Każdy z nas liczy na to, że w koniec z tym gównem. Pragnę tego bardzo, bo jak na razie nie jest za ciekawie. Nie na widzę zabijać bezbronnych ludzi, który nie mają pieniędzy na oddanie długu. Lecz musiałem to robić.
-Chłopcy jest szansa, że powoli spierdolimy z tego gówna. - uśmiechnął się do nas. Nie wiedzieliśmy co powiedzieć, w końcu od 2 lat doprosiliśmy się by zakończyć to wszystko.
-Tak kurwa - wydarłem się na głos. Wybuchliśmy śmiechem.- Dobra jedziemy do domu. - kiwnąłem ręką i wszyscy weszli do samochodu.

****
Po 15 minutach jazdy byliśmy już w domu. Wszyscy wysiedli z auta, oprócz mnie.
-A ty nie idziesz. - spojrzał przez szybę Nick. Kiwnąłem przecząco głową. - Znów jedziesz to tej pany.- spojrzałem na niego i tylko się uśmiechnąłem. Nick tylko kiwnął głową, że rozumie i poszedł do domu.
Włączyłem telefon. Wybrałem numer telefonu do Chanel.
Połączenie trwało i trwało, a ona nie odbierała. Poprawiłem się nerwowo na siedzeniu. Kurwa.
Rozłączyłem się i odczekałem 5 minut, kiedy znów wybrałem jej numer, było to już chyba 6 połączenie.
Kurwa mać co z nią nie tak? Po chwili zorientowałem się, że jest 13, a ona jest w szkole. Nie pomyślałem. Ogólnie od razu po tej akcji przy stawie Ashton wypisał mnie ze szkoły.
Przekręciłem kluczyk w stacyjne i pojechałem w stronę mojej starej budy.

**

CHANEL POV* 
Poniedziałek jest najbardziej męczącym dniem jaki może być. Nie możesz się skupić bo, myślisz już o weekendzie. A nauczyciele nie dają ci spokoju. Jeszcze te osiem lekcji nie uszczęśliwia człowieka. Madison stała już przy sali gimnastycznej.
-To co ostatnia lekcja i do domku. - piszczała ucieszona. Też nie mogłam się doczekać końca lekcji. Miałam iść z mamą na zakupy. Chciałam kupić nowe meble do pokoju i wybrać jakieś nowe farby na ściany. W końcu będę mieć chwilę relaksu. Rozmyślałam tak przez jakąś chwilę, że kompletnie zapomniałam o włączeniu telefonu. Wyciągnęłam go z małej kieszeni w torebcę.
-Dzisiaj gramy w kosza! - piszczały ucieszone dziewczyny. Nie wiem co jest takiego genialnego w koszykówce. To po prostu tylko gra. Ale wiecie niektórych ludzi się nie zrozumie. Stwierdziłam,że za nim włączy mi się telefon, zdąże się przebrać. Energicznie zdjęłam bluzkę i założyłam top do ćwiczeń. Zawsze w nim ćwiczyłam. Do tego założyłam czarne spodenki z Nike. Byłam gotowa na w-f. Schowałam moje poprzednie ciuchy do torby sportowej, żeby przypadkiem do czyiś rzeczy nie zaplątały się moje ubrania. Akurat włączył mi się telefon. Odblokowałam ekran. Od razu pokazały mi się powiadomienia o nieodebranych połączeniach. Aż 8 razy dzwonił do mnie Justin? To jakieś dziwne. Szybko wybrałam jego numer.
-Hej co chciałeś? - założyłam jedną rekę na biodro. Wtedy do szatni weszła Madison.
-Chciałem się spytać co u ciebie. - uśmiechnęłam się do Madi. Ona zapiszczała pół szeptem. Od razu zapewne domyśliła się z kim rozmawiam.
-U mnie okey. - zadzwonił dzwonek na lekcje. -Justin muszę kończyć mam w-f od dzwonie później. Pa.- nie czekają na odpowiedź rozłaczyłam się, wiem że źle zrobiłam nie czekając na odpowiedź nawet tego głupiego 'pa', ale miałam w-f z panią Lopez. A jej lepiej nie wkurzać. Odłożyłam telefon do torebki i pobiegłam na salę.

***
Po wyczerpującej grze w koszykówkę wszystkie weszłyśmy do szatni. Wyczerpana opadłam na ławkę. Chwyciłam butelkę wody i zaczełam pić. Tego teraz było mi trzeba. Wrzuciłam pozostałości wody do torby sportowej. Przed zakupami muszę jechać do domu się wykąpać i przebrać. Przecież w takim stanie nie pokaże się ludzią w galerii.
-Nie zadzwonisz do niego przecież mu obiecałaś. - zatrzepotała rzęsami Madi. Uśmiechnęłam się do niej i wyciągnęłam telefon z torebki. Odblokowałam telefon, wybrałam jego numer. Dostawiłam telefon do ucha i czekałam na głos z drugiej strony.
-Hej. - usłyszałam któtkie powitanie.
-Więc.. czemu tak na prawdę wtedy dzwoniłeś?  -nastała cisza. Przez chwilę zastanawiałam się czy Justinowi nic nie jest.
-Po prostu chciałem usłyszeć twój wkurzający głosik. - mogłam sobie wyobrazić, że właśnie w tym momencie uśmiechnął się na ten swój cwaniacki sposób.
-Tylko tyle? -wzruszyłam ramionami. W nadziej jakby mógł to poczuć. -Jeśli tak to ...
-Spotkamy się dzisiaj? -przerwał mi w pewnym momęcie.
-Dzisiaj raczej nie. -przyznałam.
-A jutro? -w jego głosie wyczułam kapkę determinacji. Pomyślałam nad tym chwilę, nie wiem czy chcę się z nim spotkać, ale jakaś część mnie chce powiedzieć 'tak'. Madi uderzyła mnie w ramię, obróciłam się w jej stronę. Na kartce miała napisane 'zgódz się, potem będziesz załować'. Weschnęłam.
-Dobrze jutro po lekcjach możemy się spotkać.- nie wiem czy to dobry pomysł, żeby mieć z nim tak bliskie relacje. Nadal pamiętam o tej sytuacji znad stawu. I na pewno nie wymarze tego z pamięci przez dłuższy czas.
-Czyli jesteśmy umówieni? Nie myśl, że to randka. -mogłam sobie tylko wyobrazić jak przeszuca oczami. No ale co zrobić. Nic się nie zrobi.
-Okey. Ja już kończe do jutra. - w słuchawce usłyszałam, krótkie 'na razie' i sygnał rozłączonego połączenia. Ciekawe jak tovbędzie jutro, na pewno nie zabierze mnie do restauracji i nie kupi bukietu kwiatów, no cóż.
Mogłam tylko się modlić, żeby nie zabrał mnie w jakieś uoiorne miejsce. Sama nie wiem jak to będzie,ale już się boję.
________________________________________

Oto kolejny rozdział przepraszam za jakiekolwiek błedy, ale był pisany na szybko i do tego na telefonie.
Proszę o komentarze 👑
Przepraszam, że ten blog ogólnie jest do dupy, ale staram się jak najbardziej by wam się spodobał. Wiem mógłby być lepszy, ale już nie będzie za pewne, ponieważ od 1 rozdziałów go trochę rozwaliłam. Ale kiedy będę mieć dostęp do laptopa naprawię pierwszę rozdziały. I na pewno całkowicie je pozmieniam. Więc kiedy liczba rozdziałów z 9 zmieni się np. do 6. To wiedźcie, że zmniejszyłam ich liczbę.
Miłego dnia/wieczoru! ❤

*****
UWAGA:
niedługo powstanie ask dla wszystkich 3 opowiadań, z których będziecie mogli dowiedzieć się więcej na temat
•kiedy kolejny rozdział
•konto YT i trailery
•trochę o postaciach
•itp.
Więc myśle,że to już nie długo ❤



















piątek, 30 maja 2014

Rozdział 8.

Chanel POV*
Była sobota, godzina 14, a pogoda  była tak okropna, że nic mi się nie chciało. Spojrzałam przez okno, na ulicy nie było ani jednej żywej duszy. W głowie wciąż miałam sceny z wczorajszej nocy. I ten pocałunek. Otrząsnęłam się. Podeszłam do komody i włączyłam radio. 
-Dzisiaj gramy hity na życzenie. A oto pierwszy z nich. - z małego urządzenia wydobywał się głos mężczyzny. Nagle wokół zaczęły dochodzić mnie słowa piosenki. "I'm not yours" . Była to przepiękna piosenka, a mi od samego słuchania zachciało się płakać. Opadłam na łóżko. Pojedyncze krople łez zaczęły spływać po moich policzkach. Zakryłam twarz rękami. Byłam taka krucha i słaba. Rodzice nie zasłużyli na taką okropną córkę jak ja. 

"I'm not yours anymore
I'm not yours anymore
No, I'm not yours anymore
I'm not yours anymore"

Wsłuchiwałam się w słowa piosenki i rozmyślałam o moim całym życiu. O wszystkim co wydarzyło się przez cały ten miesiąc. Myślałam o tym jak bardzo się zmieniłam ...
W tym momencie na moją głowę wsunęły się myśli samobójcze. Po co mam cierpieć dłużej? Jeśli mogę skończyć to teraz ... Wstałam i w jednym momencie się policzkowałam 
-Chanel o czym ty myślisz! - krzyknęłam na siebie. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Otworzyłam ją i wyciągnęłam z niej czarne leginsy w krzyżyki  i różową bluzkę z napisem "I hate everything but boys." Zdjęłam ciuchy, które miałam na sobie dotychczas. Z innej szafki wyciągnęłam ręcznik oraz bieliznę i poszłam do łazienki. 
Zdjęłam swoją bieliznę. Weszłam pod prysznic. Ciepła woda otuliła moje ciało. Jak zawsze użyłam mojego żelu truskawkowego. Spłukałam go obficie. Wyszłam spod prysznica. Wytarłam swoje ciało. Po czym założyłam zestaw bielizny z "Victoria's Secret". Wyciągnęłam balsam z szafki pod umywalką i wmasowałam w swoje ciało. Ubrałam wcześniej naszykowane ciuchy. Włosy spięłam w koka bo nie chciało mi się z nimi nic robić. Delikatnie się umalowałam i wyszłam z łazienki. Wyciągnęłam z szafki nowo kupione różowe conversy. Złapałam swoją kurtkę "kchaki". Wzięłam telefon i zrzedłam na dół. Weszłam do kuchni. Wyciągnęłam z szafki musli a z lodówki jogurt naturalny i zmieszałam je razem. Zaczęłam jeść, kiedy ktoś przytulił mnie od tyłu. Obróciłam się myśląc że to mój brat, czasami tak miał. A to nie był on. 
-J..J..Justin? - upuściłam łyżkę stojąc nadal w szoku. 
-Tak to ja. - uśmiechnął się do mnie. Obejrzał mnie pd góry do dołu. -Wybierasz się gdzieś?- włożył ręce do kieszeni spodni. Jak zawsze jego kciuki wystawały. 
-Aaaaa !! - zaczęłam piszczeć i wybiegłam z kuchni do salonu . Stałam centralnie przy kanapie. Justin po chwili wyszedł z kuchni i stanął przede mną. - Nawet się do mnie nie zbliżaj! - machałam w jego stronę lampką, którą złapałam jako pierwszą rzeczy z stolika obok fotela. 
-Chcesz mnie pobić lampką? - podniósł jedną brew. Zabrał mi ją z rąk i odłożył na swoje miejsce. Podszedł do mnie bliżej. Był tak blisko że czułam zapach jego perfum. Oplótł ręce wokół mojej tali i zaczął iść do przodu. Moje nogi spotkały kanapę i razem na nią spadliśmy. 
-Aaaa ! Nawet mnie nie dotykaj ! - krzyknęłam do niego. Okładałam go swoim małymi piąstkami na co on tylko się zaśmiał. 
-Nic ci nie zrobię. Tylko proszę cię nie drzyj się tak, bo inaczej będę musiał cię skuć kajdankami. - spojrzał mi w oczy. Przychylił się i zaczął całować moją szyje. 
-Co ty kurwa robisz? - spytałam próbując go odepchnąć. Na marne. Był zbyt silny jak na moje słabe rączki. Justin nadal pieścił moją szyję za to jego prawa ręka zaczęła podnosić mi bluzkę. 
-Jezu Justin! Co ty do cholery tu robisz tak w ogóle - krzyknęłam na niego . On nachylił się nade mną . Patrzałam w jego karmelowe oczy, które jak zwykle były piękne. 
-Drzwi w kuchni nie były zamknięte więc wszedłem. A przyszedłem tu po to żeby zobaczyć jak się czujesz. - uśmiechnął się. Zeszedł ze mnie i usiadł na fotelu. Zrobiłam to samo tylko na kanapie, przyciągając nogi do klatki piersiowej. 
-Jest dobrze.- powiedziałam bardzo cicho. Patrząc się na widok za oknem. Nadal padało. Kiedy byłam mała ja i mój przyjaciel, który musiał wyjechać kiedy mieliśmy po 4 lata bawiliśmy się na deszczu. Bym chciała go znów zobaczyć. Ehh
-Halo ej Chanel! - Justin stanął przed mnę. Uśmiechnął się wyciągając do mnie rękę. - Choć. - uśmiechnęłam się i poszłam razem z nim. Justin otworzył drzwi na werandę. Zaczęliśmy biec w deszczu do altany na moim podwórku. 
-Jesteś jebnięty. - wyrzuciłam ręce w górę. Na co ona przysunął mnie do siebie.W jego oczach pierwszy raz widziałam coś innego. Było to coś czego jeszcze w nich nie widziałam. Były rozpromienione. 
-Tańczyłaś kiedyś w deszczu? - uśmiechnął się . Do mojej głowy wpadły wspomnienia z jakiegoś filmu. W nim też zakochana para tańczyła w strugach deszczu. Justin wyciągnął telefon i włączył jaką piosenkę. 
"Because of you
I never stray too far from the sidewalk
Because of you
I learned to play on the safe side
So I don't get hurt
Because of you
I find it hard to trust
Not only me, but everyone around me
Because of you
I am afraid"

Owinęłam ręce wokół szyi Justin, na co on przysunął mnie do siebie. Szczerze? Ten chłopak potrafi tańczyć. Przysnął mnie bardziej do siebie na co ja położyłam głowę na jego ramieniu. Nadal padało, muzyka grała i ja wtulona w Justina. Było by idealnie, gdyby nie wróciła moja mama. 
-Boże Justin musisz już iść ! Moja mama wróciła. - pchałam go do furtki z tyłu podwórka. Jednak jak to on był uparty. 
-Ale ja nie chce iść. - wydął dolną wargę i przytulił mnie do siebie. Czasami miałam ochotę pacnąć go w ten jego głupi łeb. Moja mama stoi pod drzwiami, a ja się z nim tu obściskuje ... to nie z kończy się dobrze.
-Justin proszę cię no! - odepchnęłam go nerwowo patrząc na drzwi od werandy. Przecież w każdej chwili mogła wejść tu moja rodzicielka. Spojrzałam na Justina błagalnym wzrokiem. 
-Ehh. Okey księżniczko, ale następnym razem tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. - uśmiechnął się i wyszedł przez furtkę. 
-Uff. - oparłam ręce na kolanach . - Boże.- powiedziałam pod nosem. Muszę odpocząć. Pomyślałam. Spojrzałam na werandę. Uśmiechnęłam się do siebie i weszłam do  domu. Mało brakowało.


______________________________________________________
Zapraszam do rozdziały 8 :) 
I jak? Tego Chanel się nie spodziewała :)
Zapraszam do komentowania :) 
Oto pierwsze trailery  mojego opowiadania: 
Zapraszam!!
Jeszcze jutro lub dziś zrobię kolejny trailer :) 
Miłej nocki :**

poniedziałek, 19 maja 2014

Rozdział 7.

Justin Pov*
Po nie z pełna godzinnej jeździe dotarliśmy do domu Chanel, jednak nie było to aż takie łatwe. Z męczenia Chanel usnęła, dla mnie to też był męczący dzień, więc rozumiałem ją jak nigdy w życiu. Była przerażona i czuła się jak ptak w klatce. A jak inaczej miała się czuć po tym jak przytrzymywałem ją w domu? Teraz dopiero zrozumiałem że byłem jebanym skurwysynem, co zdarza mi się bardzo często. Oparłem głowę o nagłowię i spojrzałem na dziewczynę spała tak spokojnie, a to że musiałem ją obudzić sprawiało mi najwięcej bólu. Chciałbym cofnąć czas i sprawić żeby to wszystko się jej nie przytrafiło. Żeby nie musiała przechodzić przez to, co się dziś wydarzyło. 
-Ehh. - westchnąłem pod nosem wysiadłem z auta, obszedłem je do o koła. Otworzyłem drzwi od strony pasażera. - Wstawaj śpiąca królewno.- lekko szturchnąłem jej nogę.
-Yyy. - otworzyła oczy, usiadła i je otarła. Rozejrzała się po aucie, aż w końcu jej zielone oczy utkwiły wzrok w moich. 
To było coś innego, wydawało mi się że z skądś ją znam. Była mi znajoma. Wiedziałem, że będę musiał nad tym pomyśleć, to wtedy mnie olśni.
-Wyspałaś się choć trochę.- wyciągnąłem papierosa z opakowania zapalając go srebrną zapalniczką mojego dziadka. 
-Nie. - powiedziała zachrypłym głosem. Wypuściłem zgrabne kółko z dymu i spojrzałem na nią. Wyciągnęła nogi do przodu, ale nadal bawiła się palcami. Jak teraz na to popatrzeć to był chyba jej nawyk. Upuściłem niedopałek papierosa przygasając go butem.
-Chciałem Cię jeszcze raz przeprosić za to wszystko. Najlepiej jak o tym zapomnisz i wymażesz to z pamięci. Będzie dla nas lep... - wtedy poczułem jej delikatne usta na moich. Na początku stałem jak słup nie wiedząc co się tu właściwie dzieje, ale w końcu się ocknąłem. Położyłem ręce na jej plecach i przysunąłem ją do siebie i z wszystkimi emocjami, które teraz posiadałem całowałem ją. Pożądanie , nie chęć , cierpienie wszystko za co chciałem się teraz sam pobić było ujęte w jednym pocałunku. Odsunęliśmy się od siebie. Oddychałem nie równo patrząc na niską postać przede mną.
-Przepraszam to nie powinno się wydarzyć. - Chanel zakryła usta i z łzami w oczach wbiegła na podwórko. 
-Chanel czekaj ! - krzyknąłem za nią, ale było za późno, jej mała sylwetka zniknęła za drzwiami od domu. - Kurwa - uderzyłem w płot z taką siłą, że moje knykcie zaczęły krwawić. Wsiadłem do auta, przekręciłem kluczyk w stacyjce i ruszyłem przed siebie. 

Chanel Pov*
Wbiegłam do domu. Upadłam na podłogę. Wszystkie emocje, które przez cały dzień próbowałam gdzieś skumulować, nagle wydostały się na zewnątrz. I trochę mi ulżyło. Ale moje serce pękało z bólu, a w mojej głowie był tak wielki chaos, że nikt nie dał by z nim sobie rady. Otarłam łzy swetrem. Zdjęłam buty i poszłam do swojego pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi. Wyciągnęłam z komody bieliznę wraz z piżamą i ruszyłam do łazienki. 
Ściągnęłam z siebie brudne  ciuchy, które śmierdziały papierosami. Weszłam pod prysznic. Ciepły strumień wody rozluźnił moje spięte mięśnie. Wzięłam mój ulubiony truskawkowo-arbuzowy żel pod prysznic i namydliłam całe ciało po czy z puknęłam go obficie. Wyszłam z pod prysznica wytarłam swoje ciało. Ubrałam bieliznę i piżamę. Nie miałam już ani ociupinki sił by robić coś niesamowitego z włosami, więc spięłam je w koka. Wyszłam z łazienki i położyłam się na łóżku. Spojrzałam na sufit. I popadłam w lekką zadumę. Myślałam o całym tym dniu. Pewnie jak bym komuś o tym opowiedziała, ten ktoś pomyślał by, że to jakaś scena z filmu. Z moich rozmyśleń ocknęło mnie lekkie płukanie do drzwi. Lekko się uchyliły i wyjrzała z nich mama. Uśmiechnęła się do mnie i usiadła na skraju łóżka. 
-Wiem, że jesteś zmęczona, ale ... Dlaczego tak późno wróciłaś. - spojrzała na mnie z troską. Przytuliłam ją. 
-Szczerze?- mama pokazał znak ręką abym kontynuowała- Byłam u Zary i zgubiłam rachubę czasu. Przepraszam, że nie uprzedziłam Cię, że wracam później. Już tak nie zrobię. - uśmiechnęłam się do niej najsłabszym uśmiechem w moim życiu. Mama kciukiem potarła moją dłoń.
-Kochanie, za łóżmy że tego nie było. Okey.  - pocałowała mnie w czoło i wyszła z mojego pokoju. Opadłam na moje poduszki. Nie na widzę siebie za to, że musiałam okłamywać rodziców. W jednym momencie stałam się inną osobą. 
Rozmyślałam tak nad tym, gdy przyszedł mi sms.  

od: Zara
Branocc :* Widzimy się jutro?  

Uśmiechnęłam się słabo, nie miałam ochoty nigdzie iść. Chciałam być sama. Musiałam pomyśleć w ciszy.

do:Zara
Tobie również branoccc :* Jutro? Chyba nie, muszę pomóc mamie :) Może w poniedziałek po szkole? :) 

I znów musiałam okłamać osobę na , której mi zależy ... 
Na odpowiedź nie czekałam od razu usnęłam.  


___________________________

Rozdział 7.
Myślę, że jest najlepszy z tych rozdziałów, które wstawiłam dotychczas. 
Oby następne były tylko lepsze :** 
Zapraszam do czytania. 
Jak myślicie co będzie dalej :)
  

niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 6

Dark Side - Rozdział 6 

Justin POV*
Poprawiłem rękawy i ukucnąłem nad nim bawiąc się pistoletem 
-Następnym razem trafię precyzyjnie w twoją głowe. - urwałem. - Laska jest na górze i nikomu nic powie o tym zdarzeniu za bardzo boi się o swój tyłek . - usiadłem na krześle , włożyłem pistolet z powrotem do spodni . Poprawiłem kurtkę i odpaliłem jednego jonta . Ashton wstał z miejsca na którym leżał i trzymając się za brzuch , usiadł na krześle na przeciwko mnie . 
-Obyś miał rację Bieber - urwał jęcząc z bólu - Jeśli jednak się mylisz to my twojego tyłka z kłopotów nie będziemy wyplątywać . - Wstałem z swojego miejsca .
-Nie będziecie musieli . - cwaniacko się uśmiechnąłem . Rzuciłem papierosa i zgasiłem go butem . 
-Oby - powiedział prawie niesłyszalnie Ashton . 

Poszedłem w stronę drzwi od werandy i wszedłem do domu . Wbiegłem po schodach na górę , złapałem za klamkę moich drzwi i chciałem je otworzyć jednak okręciłem się na piecie i otworzyłem drzwi na przeciwko moich . Wchodząc do pokoju wiedziałem że nie będę tam zbyt mile widziany . 
Brunetka siedząca przy biurku obróciła się w moją stronę , skrzyżowała ręce na piersi i podniosła jedną brew . 
-Czego chcesz Bieber -syknęła w moją stronę
-Daj mi jakieś swoje rzeczy . - oparłem się o framugę drzwi .
-Po co ci ? - wstała z miejsca stając na przeciwko mnie . 
-Po prostu mi je kurwa daj , albo sam je wezmę - machnęła rękami i po cichu powtórzyła moje słowa . Otworzyła swoją szafkę i rzuciła we mnie ciuchami . Nie było to dla mnie zaskoczenie więc złapałem je w jedną rękę . 
-Masz i idź już sobie. Byle do mnie wróciły1- popchnęła mnie za drzwi i zatrzasnęła je przed moją twarzą . Ehh nie lubię taki suk . 

CHANEL POV*
Stałam ciągle w tym samym miejscu . Przenosiłam ciężar ciała z jednej nogi na drugą . Justin , a raczej osoba której nie chce w tym momencie znać długo nie było . Nie to że bym się martwiła , ale wręcz się bałam .  Rozejrzałam się po pokoju . Był duży i lekko ponury . Miał dużo łóżko . Tylko to przykuwało uwagę w tym pokoju . Usłyszałam jak ktoś idzie po schodach . Stanęłam wyprostowana , żeby nie było że chodziłam po jego pokoju . Jednak mimo dźwięków nikt nie wszedł do pokoju . Znów swobodnie przeniosłam ciężar ciała na lewą nogę . Zapatrzyłam się w jeden punkt . Zawsze miałam do tego skłonności . Z namyśleń ocknął mnie dźwięk otwieranych drzwi . Spojrzałam w ich stronę . Tak to przyszła osoba moich koszmarów . Stałam tak i się na niego gapiłam . Nagle dostałam ciuchami , które upadły na podłogę .
-W tym będziesz spać - odwrócił się i wyciągnął z szafy jakieś ubrania .
-Ale w tym?-podniosłam rzeczy z podłogi . On obrócił się i w moją stronę podszedł do mnie . Był ode mnie wyższy więc musiałam patrzeć lekko w górę .
-Posłuchaj mnie , miałem dzisiaj ciężki dzień ty zapewne też ! Więc twoje zachowanie mnie wkurwia , więc albo śpisz w tym albo nago . Mi to obojętne ! Tylko proszę cię nie bądź taką suką i zamknij się okej ? - te słowa utkwiły mi w słowie jak słowa jakieś piosenki . Czułam się jak małe dziecko , które się zagubiło .
-Rozumiem - powiedziałam bardzo cicho , schylając głowę w dół , aby nie widział tego że w moich oczach zbierają się łzy .Zawsze była silna , ale w tym momencie coś we mnie pękło . Czułam się jak małe dziecko, które chcę o czym powiedzieć albo się postawić, ale nie potrafi bo boi się to zrobić.
-To dobrze . - nie chciałam już słyszeć jego głosu . Nagle w pokoju zapadła cisza . Otarłam łzy , które spłynęły po moich policzkach . Usłyszałam lejącą się wodę . Nie mogłam wytrzymać upadłam na podłogę i zaczęłam płakać . Płakać to za mało zaczęłam dławić się własnymi łzami . Pierwszy raz w życiu ktoś tak źle mnie potraktował .

JUSTIN POV*
Zakręciłem wodę . Było coś dziwnego w otoczeniu było cicho i to zdecydowanie . Wyżłem spod prysznica złapałem ręcznik , który wisiał na drążku i owinąłem go wokół bioder . Złapałem za klamkę drzwi i lekko je pchnąłem . Ku mojemu wzrokowi ukazał się Chanel leżąca na podłodze . Kaszlnąłem lekko na co ona wstała z miejsca i poprawiła bluzkę . Oparłem się o ramę drzwi i założyłem ręce na torsie .
-Co się tak gapisz?- parchnęła do mnie ze złością . Na co ja głośno westchnąłem .
Widziałem w niej coś dziwnego wyglądała inaczej niż zawsze to znaczy niż do tej pory . Spojrzałem na jej twarz nie była taka jak wcześniej wyglądała na to że , płakała . Hmm ? Czyż bym ją uraził . Ma za swoje trzeba było się nie pakować w takie bagno . Teraz musi to przeboleć .
-Gapie się bo po to mam oczy - przeszedłem krótki dystans po czym otworzyłem szafkę . Widziałem że ciągle obserwuje mnie wzrokiem co nie było zbytnio za dobre .
-Możesz się na mnie nie gapić - urwałem obracając się do niej , chyba trochę się zawstydziła bo jej policzki zmieniły barwę na lekko czerwoną . -Chciałbym się ubrać.-na co ona przytaknęła i na pięcie obróciła się w druga stronę . Puściłem ręcznik , który miałem owinięty wokół  moich bioder . Spał na podłogę wyciągnąłem bokserki z szafy i wciągnąłem je na siebie . Otworzyłem kolejną szafkę i wyciągnąłem z niej skarpetki , które też szybko założyłem wciągnąłem na siebie szare dresy z kroczem  i biały t-shirt .
-Możesz się już obrócić - wciągnąłem na nogi żółte neonowe supry . Kiedy już je założyłem stanąłem stabilnie na nogach , Chanel stała z spuszczoną głową i bawiła się palcami . Wyglądała tak jak by chciała zadać mi jakieś pytanie , stanąłem na przeciwko niej , wbrew temu że jest tak zjebana i nie lubię jej to jest mega seksowna .
-Co chcesz. - położyłem ręce na torsie i wpatrywałem się w nią .
-Chce wrócić do domu - szepnęła z łzami na policzkach . Wiem , wiem. Powinienem ją odwieź , ale nie mogę po tym co widziała , a może jednak to zrobić ? No weźcie mi powiedźcie !
-Ja - urwałem nie mogłem powiedzieć nic więcej . To że widziałem ją w łzach jeszcze bardziej pogarszało sprawę. -Jeśli coś dla mnie zrobisz. - dodałem po chwili . Chanel przetarła twarz dłońmi i spojrzała na mnie.
-Co - powiedziała zachrypniętym głosem od długiego płaczu. Wtedy coś mnie lekko ocuciło z tego stanu 'bad boya'  . Dlaczego ja , ją nazwałem : suką , dziwką i kurwą?  Ehh . Już za późno na przeprosiny
-Jeśli komuś powiesz o tym wszystkim mówię ci zabije cię -   mój ton miał brzmieć mniej wrogo jednak coś nie wyszło . Lekko się wzdrygnęła .
-Obiecuje - powiedziała cicho niemal niesłyszalnie . 
-Chłopaki mnie zabiją . - urwałem założyłem na głowę snapback'a -Zbieraj się idziemy - założyłem kurtkę łapiąc Chanel za ramię . 
-Ałł to boli - powiedziała  cicho wyrywając się z mojego uścisku - Ja chce wrócić do domu cała - stanęła na środku korytarza zakładając ręce na piersi . 
-Ehh.- odchyliłem głowę do tyłu po czym znów do przodu . Przetarłem twarz dłonią . -Okej sorry . Naprawdę mi przykro .Przepraszam już nie będę . - na jej twarzy pojawił się uśmiech na co sam się uśmiechnąłem . Nie wiem czemu ale coś tak myślę , że spotkamy się jeszcze nie jeden raz.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`
Hej witajcie !
Wiem dawno mnie nie było ani na tym ani na poprzedni opowiadaniu ale jakoś tak wyszło :P
Teraz będę dodawać choć raz w tygodniu :)
Zapraszam do czytania i komentowania :)
Niedługo założę aska na temat tego opowiadania :)
Zapraszam wszystkich na tumblra :
http://myself-heartbeat-forjustinbieber.tumblr.com/

TUMBLR 2 

Pozdrawiam i życzę miłe czytania :)