poniedziałek, 19 maja 2014

Rozdział 7.

Justin Pov*
Po nie z pełna godzinnej jeździe dotarliśmy do domu Chanel, jednak nie było to aż takie łatwe. Z męczenia Chanel usnęła, dla mnie to też był męczący dzień, więc rozumiałem ją jak nigdy w życiu. Była przerażona i czuła się jak ptak w klatce. A jak inaczej miała się czuć po tym jak przytrzymywałem ją w domu? Teraz dopiero zrozumiałem że byłem jebanym skurwysynem, co zdarza mi się bardzo często. Oparłem głowę o nagłowię i spojrzałem na dziewczynę spała tak spokojnie, a to że musiałem ją obudzić sprawiało mi najwięcej bólu. Chciałbym cofnąć czas i sprawić żeby to wszystko się jej nie przytrafiło. Żeby nie musiała przechodzić przez to, co się dziś wydarzyło. 
-Ehh. - westchnąłem pod nosem wysiadłem z auta, obszedłem je do o koła. Otworzyłem drzwi od strony pasażera. - Wstawaj śpiąca królewno.- lekko szturchnąłem jej nogę.
-Yyy. - otworzyła oczy, usiadła i je otarła. Rozejrzała się po aucie, aż w końcu jej zielone oczy utkwiły wzrok w moich. 
To było coś innego, wydawało mi się że z skądś ją znam. Była mi znajoma. Wiedziałem, że będę musiał nad tym pomyśleć, to wtedy mnie olśni.
-Wyspałaś się choć trochę.- wyciągnąłem papierosa z opakowania zapalając go srebrną zapalniczką mojego dziadka. 
-Nie. - powiedziała zachrypłym głosem. Wypuściłem zgrabne kółko z dymu i spojrzałem na nią. Wyciągnęła nogi do przodu, ale nadal bawiła się palcami. Jak teraz na to popatrzeć to był chyba jej nawyk. Upuściłem niedopałek papierosa przygasając go butem.
-Chciałem Cię jeszcze raz przeprosić za to wszystko. Najlepiej jak o tym zapomnisz i wymażesz to z pamięci. Będzie dla nas lep... - wtedy poczułem jej delikatne usta na moich. Na początku stałem jak słup nie wiedząc co się tu właściwie dzieje, ale w końcu się ocknąłem. Położyłem ręce na jej plecach i przysunąłem ją do siebie i z wszystkimi emocjami, które teraz posiadałem całowałem ją. Pożądanie , nie chęć , cierpienie wszystko za co chciałem się teraz sam pobić było ujęte w jednym pocałunku. Odsunęliśmy się od siebie. Oddychałem nie równo patrząc na niską postać przede mną.
-Przepraszam to nie powinno się wydarzyć. - Chanel zakryła usta i z łzami w oczach wbiegła na podwórko. 
-Chanel czekaj ! - krzyknąłem za nią, ale było za późno, jej mała sylwetka zniknęła za drzwiami od domu. - Kurwa - uderzyłem w płot z taką siłą, że moje knykcie zaczęły krwawić. Wsiadłem do auta, przekręciłem kluczyk w stacyjce i ruszyłem przed siebie. 

Chanel Pov*
Wbiegłam do domu. Upadłam na podłogę. Wszystkie emocje, które przez cały dzień próbowałam gdzieś skumulować, nagle wydostały się na zewnątrz. I trochę mi ulżyło. Ale moje serce pękało z bólu, a w mojej głowie był tak wielki chaos, że nikt nie dał by z nim sobie rady. Otarłam łzy swetrem. Zdjęłam buty i poszłam do swojego pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi. Wyciągnęłam z komody bieliznę wraz z piżamą i ruszyłam do łazienki. 
Ściągnęłam z siebie brudne  ciuchy, które śmierdziały papierosami. Weszłam pod prysznic. Ciepły strumień wody rozluźnił moje spięte mięśnie. Wzięłam mój ulubiony truskawkowo-arbuzowy żel pod prysznic i namydliłam całe ciało po czy z puknęłam go obficie. Wyszłam z pod prysznica wytarłam swoje ciało. Ubrałam bieliznę i piżamę. Nie miałam już ani ociupinki sił by robić coś niesamowitego z włosami, więc spięłam je w koka. Wyszłam z łazienki i położyłam się na łóżku. Spojrzałam na sufit. I popadłam w lekką zadumę. Myślałam o całym tym dniu. Pewnie jak bym komuś o tym opowiedziała, ten ktoś pomyślał by, że to jakaś scena z filmu. Z moich rozmyśleń ocknęło mnie lekkie płukanie do drzwi. Lekko się uchyliły i wyjrzała z nich mama. Uśmiechnęła się do mnie i usiadła na skraju łóżka. 
-Wiem, że jesteś zmęczona, ale ... Dlaczego tak późno wróciłaś. - spojrzała na mnie z troską. Przytuliłam ją. 
-Szczerze?- mama pokazał znak ręką abym kontynuowała- Byłam u Zary i zgubiłam rachubę czasu. Przepraszam, że nie uprzedziłam Cię, że wracam później. Już tak nie zrobię. - uśmiechnęłam się do niej najsłabszym uśmiechem w moim życiu. Mama kciukiem potarła moją dłoń.
-Kochanie, za łóżmy że tego nie było. Okey.  - pocałowała mnie w czoło i wyszła z mojego pokoju. Opadłam na moje poduszki. Nie na widzę siebie za to, że musiałam okłamywać rodziców. W jednym momencie stałam się inną osobą. 
Rozmyślałam tak nad tym, gdy przyszedł mi sms.  

od: Zara
Branocc :* Widzimy się jutro?  

Uśmiechnęłam się słabo, nie miałam ochoty nigdzie iść. Chciałam być sama. Musiałam pomyśleć w ciszy.

do:Zara
Tobie również branoccc :* Jutro? Chyba nie, muszę pomóc mamie :) Może w poniedziałek po szkole? :) 

I znów musiałam okłamać osobę na , której mi zależy ... 
Na odpowiedź nie czekałam od razu usnęłam.  


___________________________

Rozdział 7.
Myślę, że jest najlepszy z tych rozdziałów, które wstawiłam dotychczas. 
Oby następne były tylko lepsze :** 
Zapraszam do czytania. 
Jak myślicie co będzie dalej :)
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz