niedziela, 12 października 2014

Rozdział 9.

 uwaga : 
Zmienia się imię przyjaciółki Chanel będzie mieć teraz na imię Madison ; Bruce ----> teraz jest Ashtonem, więc proszę nie zastanawiać się czemu w pierwszych rozdziałach są 1 wersje imion po prostu stwierdziłam, że zmienia imiona bardziej pasują do postaci :)


JUSTIN POV*
Lało jak cholera. A z domu Chanel do mojego auta, była dosyć długa droga. Musiałam zaparkować gdzieś dalej. Było zimno, a ja miałem na wierzchu tylko bluzę. Genialny jesteś Justin! Wiem. Przebiegłem przez jezdnie i otworzyłem drzwi od mojego auta. W końcu do niego dotarłem. Wyciągnąłem telefon z kieszeni. Spojrzałem na wyświetlacz.
*5 nieodebranych połączeń od: Rayan*
*10 nieodebranych połączeń od:Ashton*
Aż tak dawno nie patrzyłem w telefon. Wybrałem numer do Nick'a wiedziałem, że z nim będę mógł w spokoju pogadać. Przyłożyłem telefon do ucha.Moje palce pukały o kierownicę, a w słuchawce nic. Nadal ten irytujący dźwięk.
-Kurwa gdzie ty jesteś! Ashton cię zajebie. - mówił szeptem, ale jednak trochę głośniej.
-Zaraz będę.Jak bardzo jest wkurwiony? - włączyłem silnik samochodu i wyjechałem na drogę.
-Stary jeszcze nigdy nie widziałam, aż tak wkurwionego Ashtona . Powywracał salon do góry nogami. I wybił szybę w drzwiach na patio. Więc ten ... Jest wkurwiony tak bardzo, że chyba cię zabije jak tu nie będziesz za pięć minut . - mogłem wyobrazić sobie uśmiech Nicka. Poprawiłem się na siedzeniu.
-Kurwa zaraz będę . - rozłączyłem się. Prędkość mojego samochodu była coraz większa. Byle psów gdzieś nie było. Tego mi tu jeszcze brakowało. Skręciłem w potrzebną drogę.
-No w cholere!- jakiś wypadek. Jak na szczęście prawda. Czujecie ten sarkazm. Wycofałem auto i pojechałem na około. Po 10 minutach byłem pod domem. Już po mnie. Otworzyłem drzwi i od razu w progu stał Ashton z założonymi rękami na piersi.
-Witam pana Biebera może kawki ? Hymmm? A może kupić ci zegarek! - ryknął na mnie. - Człowieku mieliśmy być o 18 u Dylana, a ty co odpierdalasz ? - spojrzał na mnie i wywrócił oczami . - No jasne pan Bieber nic nie musi. - wyrzucił ręce i poszedł do salonu jeśli można było nazwać to salonem. Kanapa była wywrócona w taki sposób, że nie można było stwierdzić jak wyglądała wcześniej. Krzesła były porozrzucane po całym pomieszczeniu. A w szklanych drzwiach na patio była gigantyczna dziura. Potarłem kark i spojrzałem na Asha.
-Stare okey zawaliłem po całości masz prawo być wkurwiony. I nie winie cię za rozpierdolenie salonu. Ale do 18 mamy jeszcze pół godziny, więc jeśli mi dasz prowadzić będziemy tam za jakieś 15 minut. - próbowałem mówić jak najbardziej przekonywająco.Ash obejrzał mnie od góry do dołu, stanął na przeciwko mnie.
-Obyś miał kurwa racje, bo jak nie to ci nogi z dupy powyrywam. - ryknął na mnie spojrzał na chłopaków - A wy co tak stoicie zbierać dupska. No już. - machnął ręką. Zabraliśmy potrzebne rzeczy i wyszliśmy z domu. Usiadłem na kierownicą. Droga do bazy Dylana była dosyć długa.
-Wyłączcie telefony nie chce, żeby komuś przypadkiem zadzwonił. -Spojrzał na mnie. Przerzuciłem teatralnie oczami. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i zrobiłem tak jak kazał.Wysiedliśmy auta. Ogólnie nie wiem co tu robimy. Ashton powiedział nam tylko tyle, że jest to coś bardzo ważnego. Mogę się tylko wymyślać o co chodzi.
-Wy tu zostańcie.- wszyscy byliśmy zmieszani i nie wiedzieliśmy o co chodzi. Zawsze takie sprawy załatwialiśmy razem, całą ekipą. Podbiegłem do Ashtona i zagrodziłem mu drogę.
-Jak mamy kurwa zostać? Pojebało cię -wyrzuciłem ręce w powietrzu. Ashton teatralnie przewrócił oczami. Ogólnie był bardzo uparty i jeśli chciał coś zrobić sam to musiało to być po jego myśli.
-Justin nie jestem małym dzieckiem. Mam już 35 lat umiem sobie poradzić z takimi sprawami, więc się nie mart. Zapal sobie papierosa czy cokolwiek innego. - poklepał mnie po ramieniu i wszedł do jego domu. Wyciągnąłem papierosa z opakowania i włożyłem do ust, zapaliłem go zapalniczką. Dym przeszywał moje puca. Uwielbiam ten stan.

***

Czas ciągle mijał i mijał, a po Ashtonie ani śladu. To robiło się coraz bardziej wkurwiające. Wiesz, że chcesz tam wejść i sprawdzić co się dzieje, ale twój umysł ci nie pozwala. To uczucie jest rozpierdalające od środka. Chodziłem w tą i wewte, i czułem się jak osoba chora psychicznie. Kurwa nie już wyjdzie niech da nam znać, że z nim wszystko dobrze, że nie jest rany czy cokolwiek.
-Kurwa coś jest nie tak. - stanąłem w miejscu patrząc na drzwi od rezydencji. Rayan i Wiz pokręcili głowami w zrozumieniu.
-Justin spokojnie, a jeśli to jakiś ważny interes i potrzeba na niego czasu? Uspokój się będzie dobrze. - pocieszał mnie Nick. Może ma racje może za bardzo panikuje. Eh. Może. 
Stałem przy aucie paląc kolejnego papierosa, był to chyba już 15, ale to nic. Wtedy otworzyły się drzwi i wyszedł z nim Ashton i Dylan, żegnali się uściskiem ręki.
-A ty się kurwa martwiłeś. - powiedział z kpiną w głosie Austin. Stanąłem przed nim i zmierzyłem go wzrokiem.
-Wyprowadził ci ktoś, kiedyś zęby na spacer? Bo jeśli nie to mogę być pierwszą osobą, która to zrobi. - uśmiechnąłem się teatralnie i poczochrałem mu włosy. Wszyscy się zaśmialiśmy. Wtedy odszedł do nas Bruce.
-No chłopaki załatwione. - klasnął dłońmi. Wszyscy ciekawiliśmy się o co chodzi.
-Czyli co? - w końcu zapytałem. Każdy z nas liczy na to, że w koniec z tym gównem. Pragnę tego bardzo, bo jak na razie nie jest za ciekawie. Nie na widzę zabijać bezbronnych ludzi, który nie mają pieniędzy na oddanie długu. Lecz musiałem to robić.
-Chłopcy jest szansa, że powoli spierdolimy z tego gówna. - uśmiechnął się do nas. Nie wiedzieliśmy co powiedzieć, w końcu od 2 lat doprosiliśmy się by zakończyć to wszystko.
-Tak kurwa - wydarłem się na głos. Wybuchliśmy śmiechem.- Dobra jedziemy do domu. - kiwnąłem ręką i wszyscy weszli do samochodu.

****
Po 15 minutach jazdy byliśmy już w domu. Wszyscy wysiedli z auta, oprócz mnie.
-A ty nie idziesz. - spojrzał przez szybę Nick. Kiwnąłem przecząco głową. - Znów jedziesz to tej pany.- spojrzałem na niego i tylko się uśmiechnąłem. Nick tylko kiwnął głową, że rozumie i poszedł do domu.
Włączyłem telefon. Wybrałem numer telefonu do Chanel.
Połączenie trwało i trwało, a ona nie odbierała. Poprawiłem się nerwowo na siedzeniu. Kurwa.
Rozłączyłem się i odczekałem 5 minut, kiedy znów wybrałem jej numer, było to już chyba 6 połączenie.
Kurwa mać co z nią nie tak? Po chwili zorientowałem się, że jest 13, a ona jest w szkole. Nie pomyślałem. Ogólnie od razu po tej akcji przy stawie Ashton wypisał mnie ze szkoły.
Przekręciłem kluczyk w stacyjne i pojechałem w stronę mojej starej budy.

**

CHANEL POV* 
Poniedziałek jest najbardziej męczącym dniem jaki może być. Nie możesz się skupić bo, myślisz już o weekendzie. A nauczyciele nie dają ci spokoju. Jeszcze te osiem lekcji nie uszczęśliwia człowieka. Madison stała już przy sali gimnastycznej.
-To co ostatnia lekcja i do domku. - piszczała ucieszona. Też nie mogłam się doczekać końca lekcji. Miałam iść z mamą na zakupy. Chciałam kupić nowe meble do pokoju i wybrać jakieś nowe farby na ściany. W końcu będę mieć chwilę relaksu. Rozmyślałam tak przez jakąś chwilę, że kompletnie zapomniałam o włączeniu telefonu. Wyciągnęłam go z małej kieszeni w torebcę.
-Dzisiaj gramy w kosza! - piszczały ucieszone dziewczyny. Nie wiem co jest takiego genialnego w koszykówce. To po prostu tylko gra. Ale wiecie niektórych ludzi się nie zrozumie. Stwierdziłam,że za nim włączy mi się telefon, zdąże się przebrać. Energicznie zdjęłam bluzkę i założyłam top do ćwiczeń. Zawsze w nim ćwiczyłam. Do tego założyłam czarne spodenki z Nike. Byłam gotowa na w-f. Schowałam moje poprzednie ciuchy do torby sportowej, żeby przypadkiem do czyiś rzeczy nie zaplątały się moje ubrania. Akurat włączył mi się telefon. Odblokowałam ekran. Od razu pokazały mi się powiadomienia o nieodebranych połączeniach. Aż 8 razy dzwonił do mnie Justin? To jakieś dziwne. Szybko wybrałam jego numer.
-Hej co chciałeś? - założyłam jedną rekę na biodro. Wtedy do szatni weszła Madison.
-Chciałem się spytać co u ciebie. - uśmiechnęłam się do Madi. Ona zapiszczała pół szeptem. Od razu zapewne domyśliła się z kim rozmawiam.
-U mnie okey. - zadzwonił dzwonek na lekcje. -Justin muszę kończyć mam w-f od dzwonie później. Pa.- nie czekają na odpowiedź rozłaczyłam się, wiem że źle zrobiłam nie czekając na odpowiedź nawet tego głupiego 'pa', ale miałam w-f z panią Lopez. A jej lepiej nie wkurzać. Odłożyłam telefon do torebki i pobiegłam na salę.

***
Po wyczerpującej grze w koszykówkę wszystkie weszłyśmy do szatni. Wyczerpana opadłam na ławkę. Chwyciłam butelkę wody i zaczełam pić. Tego teraz było mi trzeba. Wrzuciłam pozostałości wody do torby sportowej. Przed zakupami muszę jechać do domu się wykąpać i przebrać. Przecież w takim stanie nie pokaże się ludzią w galerii.
-Nie zadzwonisz do niego przecież mu obiecałaś. - zatrzepotała rzęsami Madi. Uśmiechnęłam się do niej i wyciągnęłam telefon z torebki. Odblokowałam telefon, wybrałam jego numer. Dostawiłam telefon do ucha i czekałam na głos z drugiej strony.
-Hej. - usłyszałam któtkie powitanie.
-Więc.. czemu tak na prawdę wtedy dzwoniłeś?  -nastała cisza. Przez chwilę zastanawiałam się czy Justinowi nic nie jest.
-Po prostu chciałem usłyszeć twój wkurzający głosik. - mogłam sobie wyobrazić, że właśnie w tym momencie uśmiechnął się na ten swój cwaniacki sposób.
-Tylko tyle? -wzruszyłam ramionami. W nadziej jakby mógł to poczuć. -Jeśli tak to ...
-Spotkamy się dzisiaj? -przerwał mi w pewnym momęcie.
-Dzisiaj raczej nie. -przyznałam.
-A jutro? -w jego głosie wyczułam kapkę determinacji. Pomyślałam nad tym chwilę, nie wiem czy chcę się z nim spotkać, ale jakaś część mnie chce powiedzieć 'tak'. Madi uderzyła mnie w ramię, obróciłam się w jej stronę. Na kartce miała napisane 'zgódz się, potem będziesz załować'. Weschnęłam.
-Dobrze jutro po lekcjach możemy się spotkać.- nie wiem czy to dobry pomysł, żeby mieć z nim tak bliskie relacje. Nadal pamiętam o tej sytuacji znad stawu. I na pewno nie wymarze tego z pamięci przez dłuższy czas.
-Czyli jesteśmy umówieni? Nie myśl, że to randka. -mogłam sobie tylko wyobrazić jak przeszuca oczami. No ale co zrobić. Nic się nie zrobi.
-Okey. Ja już kończe do jutra. - w słuchawce usłyszałam, krótkie 'na razie' i sygnał rozłączonego połączenia. Ciekawe jak tovbędzie jutro, na pewno nie zabierze mnie do restauracji i nie kupi bukietu kwiatów, no cóż.
Mogłam tylko się modlić, żeby nie zabrał mnie w jakieś uoiorne miejsce. Sama nie wiem jak to będzie,ale już się boję.
________________________________________

Oto kolejny rozdział przepraszam za jakiekolwiek błedy, ale był pisany na szybko i do tego na telefonie.
Proszę o komentarze 👑
Przepraszam, że ten blog ogólnie jest do dupy, ale staram się jak najbardziej by wam się spodobał. Wiem mógłby być lepszy, ale już nie będzie za pewne, ponieważ od 1 rozdziałów go trochę rozwaliłam. Ale kiedy będę mieć dostęp do laptopa naprawię pierwszę rozdziały. I na pewno całkowicie je pozmieniam. Więc kiedy liczba rozdziałów z 9 zmieni się np. do 6. To wiedźcie, że zmniejszyłam ich liczbę.
Miłego dnia/wieczoru! ❤

*****
UWAGA:
niedługo powstanie ask dla wszystkich 3 opowiadań, z których będziecie mogli dowiedzieć się więcej na temat
•kiedy kolejny rozdział
•konto YT i trailery
•trochę o postaciach
•itp.
Więc myśle,że to już nie długo ❤



















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz